środa, 5 marca 2008

Psie kupy i Maciej Giertych

Wygląda na to, że te dwa zjawiska będą mnie prześladować w Belgii. Już pisałem, że w niedzielę, właściwie pierwszego dnia mojego pobytu tutaj, zaskoczyła mnie psia kupa na samym środku chodnika w samym środku centrum. Następnego dnia - jedna na czyściutkim chodniku przed parlamentem. Kolejnego - na mojej ulicy, która miała być przecież od nich wolna, jak pisałem. ;-) No nic to, przyzwyczaję się, że Belgowie są jeszcze mniej chętni do sprzątania po swoich psach od Polaków.

Pojawiło się jednak drugie ciekawe zjawisko, które trudno traktować mi już inaczej jak tylko jako zły omen. Mój drugi dzień w parlamencie (czyli wczoraj), spotykam na stołówce pierwszego znanego mi polskiego eurodeputowanego. Kogo? Macieja Giertycha! Dzisiaj, wracam z przerwy na lunch, kto czeka na windę razem ze mną? Maciej Giertych! Przepuścił wszystkich, taki jest uprzejmy. Ja się nie dałem.

I Magda, widziałem dziś na stołówce męża Kingi. Tak, już nie umiem o niej myśleć - Ostańska. Dlaczego, opowiem następnym razem, albo jeszcze później. A małżonek chyba stale jest tak uśmiechnięty i pogodny jak na tych zdjęciach, które znamy. :-)

To chyba tyle, co miałem na dzisiaj. Powinienem zgodnie z obietnicą napisać, jak to było pierwszego dnia w pracy, ale pewnie zrobię to dopiero w weekend, cały tydzień wtedy opowiem zamiast pierwszego dnia tylko. Dzisiaj spędziłem wieczór z moimi współlokatorami - Haną (z Czech), o której już wspominałem, i Jeanem-Lucą (z Włoch) oraz jego dziewczyną. Próbowaliśmy się integrować i planowaliśmy organizację imprezy integarcyjnej dla całego domu (są jeszcze dwa trzypokojowe mieszkania oprócz naszego). Hehe, może nie będzie aż tak źle z życiem towarzyskim. I Jean-Luca jest tym, który będzie mi załatwiał "rzecz". Szybko kogoś znalazłem, prawda? ;-) Nie powiedziałem jeszcze o nim, że studiuje ekonomię i jest tu na Erazmusie, podobnie jak jego dziewczyna, tyle że ona w Antwerpii; przyjechała do niego na tydzień.

Jeśli mogę wybrać, co ma mnie przestać prześladować, wybieram Giertycha.

Brak komentarzy: