sobota, 29 marca 2008

Marabou chocolate & 21 points

Wybraliśmy się dziś na zakupy do IKEI. Nie do końca byliśmy zadowoleni, że tak się ułożyło, bo sobota okazała się jedynym dniem tygodnia, w którym świeciło słońce. Mimo to było bardzo miło. Poza tym że było fajno i że kupiłem lustro, którego mi w pokoju brakowało, dwa kwiaty doniczkowe i inne mniej lub bardziej potrzebne rzeczy, zdobyłem czekoladę Marabou!!! Aaa, to najlepsza czekolada na świecie, a jadłem ją ostatni raz w Niemczech. Mmm... mniam... marabou! Chociaż Agnes, moja szwedzka koleżanka, żartowała sobie ze mnie, że jestem w krainie czekolady, a zajadam się szwedzkim Marabou. :-)

Poza tym Kathrin (nie wiecie, kim jest Kathrin, dowiecie się, jak w końcu napiszę o pracy) zdradziła nam system, który z powodzeniem stosowała ze znajomymi w Australii. Dajemy do 10 punktów za ciało i do 11 za twarz. W ten sposób możemy w bezpieczny, dyskretny sposób rozmawiać o chłopcach, na których wieszamy oko. A wieszamy je często, bo jest właśnie tak, jak mówił Jakubsky - wszystkie stażystki szukają faceta. ;-)

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

tak apetycznie opisana czekolada...aż skusiłam się ją wytropić na własnym podwóku. lecz niestety. choć w Łodzi jest specjalistyczny sklep czekoladowy (mała Wielka czekolada) to akurat Marabou nie mają. podobno w Polsce jest czasami do dostania w supermarketach "Piotr i Paweł", ale w Łodzi P&P też nie ma. Pozostaje mi jedyniem...obejść się ze smakiem.pozdrowienia serdeczne od
zaintrygowanej czytelniczki.

Klee pisze...

Hehe, tak, w Polsce jest właściwie nie do dostania. Tutaj zresztą też. Można ją kupić tylko w IKEI. Na południu Niemiec też jej nie mieli. Udało mi się raz kupić kilka tabliczek, jak pojechałem do Lipska. Niebo w gębie! Nie ustawajcie w poszukiwaniach, wszyscy spragnieni rozkoszy podniebienia. ;-)

Anonimowy pisze...

za to w sklepie, którego nazwę już wspomniałam, można dostać znakomitą czekoladę do picia firmy Zotter. Takie małe tabliczki na jedną filiżankę. Próbowałam Matcha (biała czekolada ze smakiem japońskiej zielonej herbaty) oraz MacaTonka (z afrodyzjakami, jak zapewniał sprzedawca). Pyszne. Więc może jakoś bez Marabou przeżyję. (o dżizus, przeczytałam swój wpis, brzmi jakbym była jakimś trendsetterem albo zwykłym rozsiewaczem reklam; ale tak nie jest, naprawdę).

Klee pisze...

Afrodyzjaków mi nie trzeba, bo dużo się obecnie u mnie dzieje w sprawach męsko-męskich ;-), ale nazwę czekolady zapamiętam. Tak trudno bowiem dostać dobrą czekoladę do picia.

A reklamy i ja roznoszę po blogach znajomych, np. wysyłasz smsa za 10 euro w sieci BASE i masz pół godziny darmowych rozmów z UE i USA. :-)

Anonimowy pisze...

system punktowy od dawna funkcjonuje w "najsmutniejszym kraju świata";)))

Klee pisze...

Widać, nie jestem taki oblatany w tych sprawach, na jakiego wyglądam. ;-)

Klee pisze...

Ja tu odkryłem jakiś czas temu czekoladę do picia firmy Emmi. Pychota, chociaż dość droga.

http://www.emmi-choco-latte.ch/

:-)

Ewa pisze...

ha! udało mi się kupić czekoladę Marabou. znalazłam ją w pierwszym sklepie tuż po przekroczeniu polsko-czeskiej granicy w Cieszynie :)

Anonimowy pisze...

Ten łódzki sklep to teraz sklep Sekretów Czekolady. W tej chwili pitnej nie ma, ale za to jest kilkadziesiąt rodzajów czekolad Zottera.