niedziela, 9 marca 2008

A po całym tygodniu pracy czas na...

(...) Czaplę... Tak, tak, Żaba, spotkałem go! :-D W piątek, czyli akurat w ostatnim dniu mojego pierwszego tygodnia pracy. Czyż można sobie wyobrazić wspanialsze jego zakończenie? ;-) Nie sądziłem, że nastąpi to tak szybko. Przypuszczałem za to, że zdębieję, jak się już stanie. I rzeczywiście, zdębiałem, albo może raczej - speszyłem się zupełnie. ;-)

W budynku PHS znajduje się kawiarnia Mickey Mouse, najpopularniejsza spośród wszystkich w Parlamencie. Chodzimy tam zazwyczaj z koleżankami po obiedzie i tam właśnie mogłem go zobaczyć, ale jak tylko zobaczyłem, to się odwróciłem. Nie chciałem, ale to się stało automatycznie. ;-) Zupełnie mnie jego widok onieśmielił. Zresztą co, nie znamy się, pączka mojego nie przyjął... ;-) Nie podejdę przecież i nie powiem: "Cześć, jestem Klee, fascynujesz mnie". On był ze swoimi znajomymi (m.in. Kingą i jej mężem), ja ze swoimi. Niziutki jest, wiesz? Można by go opisać słowami, którymi kiedyś próbowała scharakteryzować mnie jedna z naszych studentek - wielki człowiek w małym ciele. ;-)

(...) i Brukselę, od której kręci się w głowie. Wczoraj szlajałem się cały dzień po mieście. Nadokonywałem różnych ciekawych odkryć i obserwacji i zupełnie zachłysnąłem się tym cudownym miejscem.

Kultura. Dzieje się, oj dzieje, mówię Wam. Mam już wypatrzone swoje kina, w Muzeum Filmu są projekcje z taperem, cudnie! Aaa, chcę tu zostać! W czwartek był koncert, podczas którego zespołem dyrygował Herreweghe! Żebyście wiedzieli, co to dla mnie znaczy. Tacy artyści jak on nie przyjeżdżają do Polski. Jak były obchodzy stulecia Filharmonii Narodowej, to miał się odbyć jego koncert, na który miałem jechać, ale Sejm obciął budżet i do koncertu nie doszło. Typowe dla naszego smutnego kraju, prawda? Tutaj występ Herreweghe'ego okazuje się czymś normalnym. Aaa, chcę tu zostać! W sklepach kręci się w głowie od płyt, tych z filmami również. Można tu kupić filmy Tarkowskiego na DVD! Aaa, chcę tu zostać! W czwartki ukazuje się bezpłatny informator kulturalny "Agenda". Można go znaleźć na większych stacjach metra i po prostu na mieście, w specjalnych, żółtych zazwyczaj, skrzynkach.

Sklepy. Bogactwo, bogactwo i jeszcze raz bogactwo. Są tu najróżniejsze sklepy oferujące asortyment wszelkiego rodzaju. Jest sklep z gadżetami dla fanów Star Treka i Gwiezdnych wojen. Są sklepy z kostiumami. W jednym z nich wypatrzyłem tęczową flagę. Żebyście mieli pojęcie, ile ja się w Polsce tęczowej flagi naszukałem, bezskutecznie. Nawet na Allegro nie sposób taką dostać. Są też w tym sklepie boa z piór. Kupię takie i przyjdę w nim na seminarium po powrocie. ;-) Jest sklep z takimi dziwacznymi ubraniami, który jak zobaczyłem, to sobie z miejsca o Pameli pomyślałem. :-) Poczułabyś się chyba w nim jak w raju. Jest mnóstwo antykwariatów, sklepów z afrykańskimi artefaktami (a domyślacie się, kto sprzedaje w afrykańskich sklepach ;-)), jest nawet polska galeria i sklep z płytami winylowymi. Mówię Wam, wszystko jest i to czasem w nadmiarze. Bywa bowiem, że kilka sklepów z pamiątkami jest tuż obok siebie.

Tak sobie jest poznawać Brukselę w weekend. Przy Manaeken Pis tłok, wszędzie tłok. Roi się od żebrzących i zewsząd atakują człowieka wszystkie języki świata. Można zbzikować od tego. No ale cóż, teraz nie należę już do klasy próżniaczej, muszę ciężko pracować i tylko weekendy zostają.

Raphael. Jest tu taka restauracja, Panie Rafaelu. :-) Kupiłem Ci już słownik, o ten, o tutaj. Pani powiedziała, że może zamówić też angielsko-hebrajski, ale jest on spory (to ten) i kosztuje ponad 40 euro, więc jeśli sam za niego zapłacisz, to nie ma sprawy. Hebrajsko-angielski traktuj jako prezent urodzinowy, wysyłam go jutro. :-) A księgarnia duża, dwupiętrowa, obsługiwana przez jedną tylko panią. Ach, jak ja tęskniłem za tego rodzaju normalnością. Żeby nie było 10 ochroniarzy i 20 kamer w każdym najmniejszym sklepie. Aaa, chcę tu zostać!

Tęczowo. Miałem omijać gejowskie bary, ale naprawdę nie da się. Są w samym centrum i bardzo rzucają się w oczy. Jest taka uliczka, na której jest ich kilka, np. Homo Erectus Classicus ;-), a nad każdym powiewa tęczowa flaga. Byłem z lekka zszokowany, kiedy to zobaczyłem. Wyobrażacie sobie coś takiego w Toruniu?! Panowie chodzą, trzymając się za ręce. Aaa, chcę tu zostać! A propos panów, wcale nie muszą być gejami, żeby się całować na powitanie. Uderzający obyczaj, muszę powiedzieć.

I to chyba tyle tymczasem. Znowu nie napisałem nic o pracy. Postaram się w końcu to zrobić, tak pokrótce chociaż. Jeszcze dzisiaj pewnie, z wieczora.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Kurczę, nie mogę czytać tego, co piszesz, Bastianie, bo mnie to dołuje przeraźliwie. To nie jest, jak promyk nadziei, to jest jak lizanie lizaka przez szybę, podczas gdy sprzedawca pokazuje ci wyprostowany, środkowy palec.

Ale oczywiście pisz, pisz mimo wszystko (tak, jakbym mógł Ci tego zabronić ;])! Może moje przygnębienie tym wywołane stanie się przysłowiowym dnem i zmotywuje mnie jednak do tego, by znaleźć jakiś sposób na wyrwanie się stąd... na dobre. :]

Anonimowy pisze...

Niektórym to się wiedzie... Nad tym boa to się jeszcze raz dobrze zastanów (chociaż jak przywieziesz, to może sobie pożyczę na zajęcia z gramatyki opisowej). Drogiego dra hab. W. zaliczyłem na 5 i w starym semestrze trzyma mnie jeszcze kochana logika, brrr... Ale co ja Ci będę pisał o nauce, wydziale, naszym ohydnym mieście na „Te”... lepiej napiszę, że wczoraj widziałem w moim sklepie Twojego pięknego Pana z naszego wydziału... robił zakupy z mamą:) Nawet za jego widokiem nie tęsknisz (o mnie i Aldi nie wspominając)?
P.S. Chcę ładną pocztówkę!

Ovik

ars-emet pisze...

miłego buszowania po "barach" - Erectusie;))

Klee pisze...

I co Ci odpowiedzieć, Rafale? Wiem, że myślenie o tym, że Polacy są i tak jednym z tych niewielu szczęśliwych narodów na Ziemi, które nie żyją w totalnej nędzy, niewiele pomaga, kiedy widzi się, jak się żyje w krajach Zachodu i kiedy ma się świadomość, jak się żyje u nas, kiedy doświadcza się tego życia. Już teraz wiem, że bardzo trudno
będzie mi stąd wyjeżdżać. Tak, też chętnie wyrwałbym się gdzieś na stałe. Ale i na trochę jest miło. Staram się docenić dany mi czas i czerpać z pobytu tu, ile się da. A potem może uda się gdzie indziej, znowu na trochę. Różnorodność jest błogosławieństwem, wielkim błogosławieństwem.

Klee pisze...

Ove, boa już kupione, pomarańczowe! :-D Piątka u Marka to piątka nie lada. Gratuluję! :-) Mam nadzieję, że do momentu, w którym pisze te słowa, i od logiki zdołałeś się już uwolnić. Andrzeja piękny wizerunek mam w komórce na tapecie, więc nawet za nim nie tęskno mi aż tak bardzo. ;-) O Tobie i o Aldi myślę jednak nieodmiennie, nie miej wątpliwości. I kartkę przyślę, nawet nie jedną, pod warunkiem że podasz mi adres. Wiem, gdzieś Twój adres miałem, kiedyś mi podawałeś, ale nie mogę go odnaleźć.

Klee pisze...

Rafaelu, oj, naprawdę może się odważę przekroczyć próg jakiegoś. Jednak. Pewnie nie wieczorem, ale i w dzień zapraszają, drzwi stoją szeroko otwarte... ;-) A Erectus to nawet stronę ma internetową: http://www.lhomoerectus.be/ Daj znać, jeśli by książka nie doszła.